Baner


piątek, 11 listopada 2011

TRENER WEWNĘTRZNY CZY ZEWNĘTRZNY?

Obawiam się, że przy tak postawionym pytaniu nasza dyskusja nie pozwoliłaby nam wypracować jednego, satysfakcjonujące wszystkich stanowiska. Wojna na ilość zwolenników szkoleń prowadzonych przez trenerów wewnętrznych lub zewnętrznych jest bezsensowna.
Mądra, pragnąca rozwijać się, organizacja zawsze kładzie nacisk  na budowanie zespołu trenerów wewnętrznych. Trenerów, którzy mają duże doświadczenie pracy w danej branży, szeroką wiedzę na temat produktów, usług firmy, konkurencji. W trakcie szkoleń mogących odwoływać się do konkretnych przykładów, produktów. Pracownicy dobrze ich znają i mają do nich zaufanie – z racji bycia „w środku” firmy, nie negują tego, co im proponują. Trenerzy wewnętrzni najczęściej uczą innych tego, co robią lub robili sami. Wdrażają też korporacyjne standardy, procedury działań, przekazują wiedzę na temat wartości i pożądanych kompetencji w firmie.
Prowadząc szkolenia dla trenerów wewnętrznych miałam możliwość spotkania mądrych, doświadczonych wspaniałych ludzi, z wielkim zaangażowaniem prowadzących szkolenia. Dojrzała organizacja powinna o tę grupę szczególnie dbać. Często, po wydaniu całkiem sporej kwoty na wykształcenie trenerów wewnętrznych, firmy nie potrafią wykorzystać posiadanego potencjału. A taki zespół należy nie tylko stymulować, rozwijać, inspirować, ale także „dopieścić”. Trenerzy wewnętrzni są szczególnie narażeni na wypalenie zawodowe. Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, często są nadmiernie eksploatowani, prowadząc zbyt wiele szkoleń w ciągu miesiąca (sama wiem, jak bardzo jestem zmęczona, kiedy prowadzę więcej niż piętnaście dni szkoleniowych w miesiącu). Po drugie, poruszając się często w obrębie jednej branży, firmy, tematyki szkoleń, bardziej i szybciej niż trenerzy zewnętrzni,   odczuwają  znudzenie i zniechęcenie. Rutyna bywa ich wrogiem.
Wiele razy podkreślałam, że mądrze zarządzany zespoł trenerów wewnętrznych może być „zaczynem” pozytywnych zmian w organizacji, ambasadorem nowych rozwiązań, wyższych standardów.
Trenerzy zewnętrzni najczęściej, (chociaż nie zawsze, mamy już w kraju nieliczną grupę trenerów o wąskiej specjalizacji) realizują projekty szkoleniowe z bardziej zróżnicowanych obszarów tematycznych. Szkolą pracowników różnych szczebli organizacji, różnych branż i firm. Właśnie dzięki doświadczeniu w pracy z różnymi grupami znają najnowsze tendencje w biznesie. Są też bardziej elastyczni. Współpracując przy projektach szkoleniowych z trenerami wewnętrznymi obserwowałam jak czasami trudno było im odejść od korporacyjnych procedur. To ograniczenie można bardzo łatwo usunąć pozwalając trenerom wewnętrznym na współpracę  z firmami szkoleniowymi i prowadzenie  zewnętrznych szkoleń ( na przykład poza swoją branżą).
Kolejną zaletą trenerów zewnętrznych, jest umiejętność spojrzenia na szkoloną firmę z zewnątrz i zauważenie tego, czego nie dostrzegają pracujący w niej uczestnicy szkoleń.
Trenerzy zewnętrzni są postrzegani, jako osoby neutralne, bezstronne. Bardzo mocno doświadczyłam tego wczoraj, kiedy w trakcie fokusu przed szkoleniem, w przeciągu trzech godzin poznałam obawy, lęki i złe doświadczenia uczestników przyszłego szkolenia. Byłam świadkiem łez i dużego zniechęcenia.
Silnym atutem trenerów zewnętrznych  jest ich zróżnicowane doświadczenie zawodowe. Są to często osoby "poszukujące", o wszechstronnym wykształceniu i doświadczeniu w różnych zawodach i branżach. To bardzo "kolorowi" ludzie.
Jak widać obie grupy szkoleniowców wzajemnie się uzupełniają. Każda z nich może coś innego wniesie do szkolącej się firmy. Warto, aby współpracowały. Na ich współpracy skorzystają przede wszystkim uczestnicy szkoleń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz