Chellie Campbell, autorka książki
„Zero to Zillionaire” jest twórcą ciekawej, „ichtiologicznej” typologii. Uważa
ona, że w życiu możemy spotykać trzy typy ludzi: rekiny, tuńczyki i delfiny.
„Rekiny” zawsze wszystko wiedzą
najlepiej, nawet to, jak rozwiązać nasze problemy. Zdaniem autorki, jeżeli nie
mamy silnego poczucia własnego JA, czujemy się w ich obecności mało komfortowo,
po prostu gorsi i niekompetentni. „Rekiny” mają tendencję do deprecjonowania
wartości innych ludzi.
„Rekiny” żywią się „tuńczykami”,
to jest ludźmi przeświadczonymi o tym, że ktoś inny wie lepiej. Nawet to, jak
powinni żyć. „Tuńczyki” nieustannie poszukują wskazówek np. jak być szczęśliwym,
jak osiągnąć sukces, jak zarobić milion. Często jeżdżą z jednego szkolenia na
drugie, kupują bestseller za bestsellerem, fascynują się kolejną teorią. Są
przekonani, że rozwiązanie ich problemów leży „gdzieś tam”, wszędzie, tylko nie
w nich samych. Przebywanie w ich towarzystwie może być męczące: nieustannie
domagają się wskazówek i gotowych, uniwersalnych rozwiązań, a gdy nie są z nich
zadowoleni, zrzucają winę na innych.
Oprócz „rekinów” i „tuńczyków”
spotykamy także „delfiny”. Podobnie jak
„tuńczyki” często uczestniczą w warsztatach czy treningach, kupują dużo
książek, czytają poradniki. Jednak ich motywacja jest zupełnie inna. Pragną
nauczyć się jak czerpać z własnej wiedzy i doświadczeń by się rozwijać, zaspokajać
swoje potrzeby. „Delfiny” lubią spędzać czas z innymi „delfinami” i wspierać
się we wzajemnym rozwoju. Po czym poznamy, że jesteśmy w ich towarzystwie? To
proste, po tym, że czujemy się dobrze sami ze sobą. Niczego nie udajemy i nic
nikomu nie udowadniamy.
Na ile znajomość typologii Chellie
Campbell może okazać się przydatna dla trenera i coacha?
Raczej małe prawdopodobieństwo,
aby „rekin” pojawił się na szkoleniu z własnej inicjatywy. Jeżeli znajdzie się
wśród uczestników to, dlatego, że tak zdecydowała organizacja, w której
pracuje. Zamiast z nim rywalizować czy walczyć z jego oporem warto pozytywnie
spożytkować energię i wiedzę „rekina”. Może na tym zyskać i organizacja i
pozostali uczestnicy szkolenia. Ważne jest także, aby trener obserwował procesy
grupowe i zadbał o uczestników ze słabiej ugruntowanym obrazem własnego JA.
W przypadku „tuńczyków” zadaniem
trenera jest wspieranie ich motywacji do własnych poszukiwań i co
najważniejsze, do brania odpowiedzialności za własne decyzje. Istnieje
niebezpieczeństwo, że wpadniemy w pułapkę samozadowolenia i narcyzmu, kiedy
„tuńczyk” będzie oczekiwał naszej pomocy i rady. A przecież efektywny projekt
szkoleniowy nie polega na udzielaniu rad. Skutecznym zabezpieczeniem zawsze
będą jasno sformułowane cele, dobrze zawarty kontrakt na początku szkolenia
oraz metodologia oparta na cyklu Kolba.
A co z „delfinami”? No cóż, ich
obecność na prowadzonym przez nas szkoleniu to sama przyjemność … dla
uczestników i dla trenera :)